niedziela, 1 września 2013

Rozdział 4

Byłem prawie pod domem. Chłopaki odprowadzili mnie pod bramę i pożegnałem się z nimi. Byłem uchlany, nie mogłem w takim stanie wejść do domu. Usiadłem sobie na schodach przed domem i próbowałem trochę wytrzeźwieć.

Oczami Jessici
Po zajęciach poszłam do kawiarni, siedziała tam jeszcze Alyson. Nie chciałam od razu wracać do domu, niestety Matt miał coś do załatwienia i jechał w zupełnie inną stronę. Zdążyłam wypić gorącą czekoladę i siostra zamykała kafejkę. Poprosiłam ją, żeby podwiozła mnie do Pani Pattie. Chciałam odebrać swoje zakupy. Na szczęście Justina tam nie było. Czemu na szczęście? To co wydarzyło się w kantorku było dla mnie dziwne i podejrzane. Starałam się o tym nie myśleć... Ale nie udawało mi się. Justin był jakiś inny... Zmienił się? Wydoroślał? Całkiem możliwe. Może w końcu będzie inaczej między nami.
Pani Pattie przy okazji wytłumaczyła mi jak będzie wyglądać sobota- impreza dla chłopaków. Miałyśmy trochę czasu żeby to uzgodnić. Rozmawiało mi się z nią na prawdę dobrze. Poznałam też Jaxona i Jazmyn, rodzeństwo Justina. Jacy oni są uroczy. Bawili się i rozmawiali ze mną, a na końcu już zmęczeni usnęli na bajce.

Zbliżała się godzina 20, postanowiłam się zbierać.
- To jeszcze raz dziękuję za te zakupy. - powiedziałam zakładając trampki.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się kobieta.
- To dobranoc. -  Złapałam za klamkę.
- Do zobaczenia. -usłyszałam i wyszłam. Robiło się już ciemniej.
Chciałam zejść ze schodów, ale zauważyłam że ktoś na nich siedzi, oparty o barierkę. Po ubraniu mogłam rozpoznać, ze to jest... Justin. Miał białą bluzę i czapkę na głowie. Nie wiedziałam czy mam się odezwać. Zeszłam po schodach, przechodząc obok niego, lecz nie było żadnej reakcji z jego strony. Stanęłam przed chłopakiem i zauważyłam że śpi. Było to dla mnie dość dziwne, że zasnął przed domem. Zaśmiałam się w myślach.
- Justin? - odezwałam się w końcu nachylając się nad chłopakiem. Justin ziewnął i otworzył lekko oczy.
- Coo? - zapytał zachrypniętym głosem.
- Czemu tutaj śpisz? - zapytałam rozbawiona.
- Nie wiem. - odpowiedział jakby nie kontaktował. Wtedy mogłam zauważyć, że jest pijany!?
- Piłeś? - zapytałam dla pewności.
- Yhyyy...- wymamrotał. - Co ty tutaj w ogóle robisz?
- Byłam u Twojej mamy. - powiedziałam bez wahania. - Może lepiej idź do domu. - Rzuciłam nagle, zmieniając temat. - Spać . -dodałam lekko się śmiejąc, na prawdę bawiło mnie to teraz.
- Niiiie chce mi się.. - i chłopak położył się teraz wzdłuż stopnia.
- Ej! Bo Cię ktoś może zdepnąć - zaśmiałam się , podchodząc do niego i próbując go ustawić, żeby usiadł.
- Ty też tam byłaś? - zapytał jak już normalnie siedział.
- Gdzie byłam? - skrzywiłam się , nie wiedząc o czym on mówi.
- No w klubie.
- Nie rozumiem, po co ?
- Bo wi-działem Matta. - powiedział niewyraźnie, ale zrozumiałam go.
- Matta? - zapytałam zdziwiona. Trochę mnie to ... zdziwiło. - Jesteś pewny?
- Tak. Był z jakimiś ludźmi, ale nie znałem ich. Udało mi się zauważyć tam Amandę, Nicole... Kurwa! - nagle przerwał, łapiąc się za głowę. - Niech przestanie mi się kręcić. - Skończył lekko wkurzony na siebie.
Przeżyłam w tej chwili szok. To co Justin powiedział, wkurzyło mnie. Matt nic mi nie powiedział. Mówił, że ma coś do załatwienia i się spieszył... Zabolało mnie to. Poczułam się przez niego zdradzona. Jeszcze do tego była tam Nicole. Od razu przypomniała mi się dzisiejsza rozmowa w sklepie. Zaczynała powoli wybuchać we mnie złość. Byłam wściekła na samą myśl o tym, że Matt był tam razem z nią i o to, że pojechał się bawić ... beze mnie. Jeszcze okłamując mnie.
Wyjęłam szybko telefon i wybrałam nr mojego chłopaka.
Jeden sygnał, drugi, trzeci.... dziewiąty. Nic. Nie odbiera. Zaczęłam się martwić. Może jest jeszcze tam? Albo się upił? Śpi?
Chodziłam po trawniku próbując dzwonić.
- On ode mnie nie odbiera. - usiadłam w końcu bezradna obok chłopaka, który znów był oparty o barierkę.
- A kto? - zerwał się nagle, odwracając do mnie.
- No Matt. Mówiłeś, że tam był...
- Nie przejmuj się nim. - powiedział i znów się oparł.
- Ech.. - schowałam twarz w dłoniach. Nie miałam ochoty wracać do domu. Cały czas myślałam co z Mattem. Na prawdę się zaczęłam martwić.
- Jessica. - zaczął Bieber, znów na mnie patrząc. - To dupek.
- Słucham ? - poraziłam go spojrzeniem i wstałam. - To ty jesteś dupkiem. "Gwiazda koszykówki" - prychnęłam. - Myślisz, że jesteś taki fajny i lubiany? Tak na prawdę połowa szkoły ciebie nie cierpi, w tym ja. Po twojej stronie jest wyłącznie twoja drużyna i laski, które na ciebie lecą. - wywróciłam oczami. Chłopak milczał, chyba myśląc co ma odpowiedzieć. Po chwili podniósł głowę.
- Wkurzasz mnie. - wydusił z siebie. No to był pocisk jak nie wiem.
- Ja ciebie? - zdziwiłam się. - Ja ciebie zawsze próbuję unikać, więc nie wiem o co ci chodzi.
- O wszystko ! - krzyknął - Od kiedy ciebie poznałem wkurzasz mnie.- syknął.
- To chyba ja tak powinnam powiedzieć. Ciągle wyzywałeś mnie i mi dokuczałeś, nawet bez najmniejszego powodu! - wypomniałam mu unosząc trochę głos. - I ja cię wkurzałam? Pff.. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i odwróciłam się od niego tyłem. Nastała cisza. Żadne z nas już nie powiedziało ani słowa. Szłam w stronę furtki. Nie miałam ochoty tutaj sterczeć, tym bardziej w jego obecności. Wiedziałam, że się nie dogadamy. Najlepiej jakby ten człowiek nigdy się nie urodził.
- Ej czekaj, nooo..- usłyszałam za sobą. Kiedy byłam przy furtce obejrzałam się za siebie. Chłopak szedł w moja stronę chwiejąc się. Nie wiem jak to się stało, ale w jednej chwili przechyliło go na jedną stronę i wpadł na krzak. Wyglądało to przezabawnie. Zaczęłam się śmiać w głos. Justin nie dawał rady wstać, bo cały czas leżał na nim, jęcząc coś pod nosem.
- Nic Ci nie jest? - podeszłam do niego powstrzymując śmiech. Dla niego to chyba nie było zabawne.
- Pomóż mi. - powiedział jakby miał zaraz płakać. Złapałam go od tyłu w pasie i próbowałam go podnieś, ale był zbyt ciężki.
-No nie mogę Justin! - krzyczałam próbując. Nagle chłopak obrócił się i upadł na trawnik. Oczywiście ja też spadłam. Nie wiem jak to się stało, ale leżałam pod nim.
- Ciężki jesteś! Złaź ze mnie idioto! - próbowałam go zepchnąć. Długo nie musiałam się męczyć, bo Justin po chwili sam się zsunął, kładąc się obok mnie. Trawa była strasznie mokra, czułam jak moje ubranie przesiąka wodą. Usiadłam, chcąc wstać. Ale nagle znów leżałam, bo Justin przeciągnął mnie z powrotem na ziemię  i położył się na mojej klatce piersiowej.
- Zostaw mnie ! - krzyknęłam już nieźle wkurzona.
- Przepraszaaaaaam. - powiedział takim słodkim głosem przeciągając. Nadal był wtulony we mnie. To pewnie przez to, że jest nietrzeźwy. Faza na przytulanie?
- No dobra już. Puść mnie teraz. - próbowałam się wyrwać.
- Jesteś taaaka wygodna. - zaczął dziwnie mówić. - Uwielbiam cię! -  Jaki on jest zmienny, przed chwilą go wkurzałam. Jego gadanie przypominało jakiegoś 5-cio latka. Nagle zaczął dzwonić telefon. Nie mój, a jego. Chłopak chyba nie miał zamiaru go odebrać, bo cały czas mnie ściskał.
-Weź odbierz.- miałam nadzieję, że wstanie odebrać.
- Kocham tą melodię. - czułam, że lekko porusza się do rytmu dzwonka. Co za debil!
- A ja nie ! - wkurzyłam się bardziej - Jaja sobie teraz robisz, prawda? - syknęłam.
- Nie, na serio kocham tą piosenkę. - powiedział jakby normalnie i podniósł głowę do góry, nadal leżąc na mnie. Teraz patrzył mi się głęboko w oczy. Rany. Jak one wciągają, są takie czekoladowe... Było już ciemno, ale lampa, która świeciła przed jego domem odbijała się w nich. Telefon się wyciszył, słyszałam tylko nasze oddechy. Nie wiedziałam w sumie co mam teraz zrobić, powiedzieć. Czułam się niezręcznie.
- Justin. - powiedziałam spokojniej. - Daj mi wstać. - chłopak jakby nie słyszał tego co mówię, cały czas się patrzył, próbowałam unikać jego wzroku. Poczułam, że już mnie nie przytula. Myślałam, że chce wstać, ale ten nachylił się nade mną, kładąc ręce po obu bokach moich ramion.
- Co-co ty robisz? - powiedziałam jąkając się. Jego twarz niebezpiecznie zbliżała się do mojej, poczułam teraz zapach alkoholu. Będąc bliżej mnie szybko zasłoniłam twarz rękoma i odwróciłam się na bok. Wiedziałam jakie miał zamiary, nie pozwoliłabym mu się nigdy po raz drugi pocałować.
- No eeej.- powiedział smutny.
- Chcę wstać. Wypuść mnie.
- Ja też coś chcę. - szepnął mi do ucha. Co przyprawiło mnie o ciarki na całym ciele.
- Spadaj! - w tym momencie, nawet nie wiem jakim cudem moja ręka gwałtownie wylądowała na jego policzku.
- Ałaaa! - złapał się za niego i usiadł obok mnie. Szybko wstałam.
- Musiałam. - posłałam mu wredny uśmiech i wybiegłam z jego podwórka. - Boże. - powiedziałam do siebie, łapiąc się za głowę. Miałam teraz tysiące myśli na raz. On... chciał mnie pocałować!

Oczami Justina
  Dziewczyna zniknęła za bramą. - Kurwa! - powiedziałem na siebie zły. Do tego zaczął strasznie boleć mnie łeb. Wstałem, poczułem, że trochę wytrzeźwiałem. Było już ciemno. Nagle pod garaż podjechał samochód taty, najwidoczniej wrócił z pracy. Wszedłem do domu i udałem się na górę. Mama chyba była w swojej sypialni. Poszedłem do łazienki trochę się ogarnąć i wziąć prysznic. Dziwnie się czułem. Nie powinienem był tak się zachować, ale na prawdę miałem ochotę ją wtedy pocałować. Może gdyby nie była z tym debilem to byłoby inaczej.
Wyszedłem z łazienki i zszedłem na dół, żeby coś zjeść. W kuchni akurat był ojciec.
- Siema - rzuciłem wchodząc.
- Cześć. - odpowiedział.
 Wyjąłem z lodówki resztki pizzy i włożyłem do mikrofalówki.
- Mijałem po drodze twoją koleżankę, wychodziła od nas. - powiedział nagle. Byłem od niego odwrócony, bo czekałem aż wyciągnę jedzenie.  - Wydawało mi się, że płakała. - dodał. W tym momencie coś we mnie pękło. Poczułem się jeszcze gorzej. Oparłem się rękoma o blat, opuszczając głowę i głośno wzdychając. - Zrobiłeś jej coś? - po chwili zapytał. Zignorowałem to pytanie.
Wyjąłem żarcie i wyszedłem wkurzony bez słowa z pomieszczenia, idąc do swojego pokoju.
- Justin! Pytałem się coś. - usłyszałem za sobą. Nie miałem zamiaru mu odpowiadać, nic mu do tego.
Nawet już straciłem apetyt. Ona płakała, przeze mnie. Gdybym wiedział, od razu przeprosiłbym ją. Chciałem zadzwonić. Trzymałem komórkę, obracając ją w ręce. Odblokowałem ją - jedno połączenie nie odebrane. Przypomniało mi się, że ktoś próbował się do mnie dodzwonić jak leżeliśmy na trawniku. Był to Chaz. Nie wiem co chciał. Już w sumie to nie ważne. Postanowiłem jednak do niej nie dzwonić i nie robić z siebie znów idioty.


Oczami Jessici 
Poczułam chwilę słabości i po chwili łzy same zaczęły cieknąć z moich oczu. Najpierw Matt, potem Justin... Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Bieber zrobił straszne zamieszanie w mojej głowie. Był pijany to fakt, ale może już wtedy myślał trzeźwo. - Ty idioto! - powiedziałam cicho. Było już całkowicie ciemno i zimno. Zostało mi jeszcze kawałek drogi do domu.

***
Jak zawsze próbując zasnąć, myślałam. Dzwoniłam do Matta i pisałam w nieskończoność, na końcu odpuściłam. Chciałabym wiedzieć po prostu co się z nim dzieje, martwiło mnie to, ale też strasznie zdenerwowało.
Ten dzień totalnie mnie zaskoczył. Byłam u Justina w domu, był pijany... Dalej to już wolę zapomnieć co było. Wiele dziewczyn przeżywa jaki on jest przystojny i chciałoby zamienić z nim choć słowo, a co dopiero pocałować! Ja jestem zajęta i jakoś specjalnie nie interesuje mnie. Szczerze to kiedyś się do niego zraziłam, więc po prostu nie widzę w nim nic niezwykłego.
Po wielkim rozmyślaniu po prostu zasnęłam...

- Jassica !- ktoś szturchał mnie za ramię. - Jessica, wstawaj.
- Zaraz. - powiedziałam jeszcze przez sen.
- Spóźnisz się! Za chwilę widzę Cię na dole. - i usłyszałam trzask drzwi. Nie cierpię jak mama mnie budzi.
Wstałam i ruszyłam do łazienki. Umyłam zęby, przemyłam wodą twarz i nałożyłam lekki makijaż. Na koniec rozczesałam włosy. Kiedy wróciłam do pokoju, otworzyłam szafę, wyciągając z niej ubranie. Będąc gotowa, zabrałam torbę i udałam się na dół. Aly, mama i Kevin siedzieli przy stole w kuchni. Weszłam, ale do nikogo się nie odezwałam. Nie miałam humoru, czyli cały dzień zepsuty.
Do szkoły zawoziła nas Alyson. Kevin siedział cały czas z książką na kolanach i czytał ją.
- Coś się zasiedziałaś tam wczoraj. - zaśmiała się siostra.
- Niestety... - odpowiedziałam jej bez jakiegoś większego entuzjazmu. Nie chciałam o tym w ogóle rozmawiać, ale na pewno zdążyła zauważyć, że coś jest nie tak ze mną.
Wysiadłam bez słowa z samochodu, zatrzaskając drzwi. Nie miałam ochoty wejść do szkoły. Nie chciałam spotkać Justina i Matta, oboje mnie wkurzyli.
We wejściu spotkałam Nicole. Chciała mi coś powiedzieć, ale nie dałam jej dojść do słowa, rzucając jej po prostu "spadaj" i wymijając ją.
Podeszłam do swojej szafki i otworzyłam ją żeby zabrać książki na pierwszą lekcję. Zauważyłam, że wyleciała z niej biała karteczka. Podniosłam ją i rozwinęłam.
"Przepraszam"
Mogłam się domyślić, że to Justin. Wolałabym osobiste przeprosiny, ale mogłoby się źle to skończyć, tak jak z tą kartką. Podarłam ją w ręce i wyrzuciłam do kosza. Zabrałam potrzebne mi książki i udałam się w stronę klasy, w której miałam zajęcia. Nigdzie nie spotkałam Matta, Madison czy Tomma. No nic... Po prostu podeszłam do dziewczyn z mojej klasy i rozmawiałam z nimi do dzwonka.
Zaczęła się lekcja. Do klasy wparowała grupka ludzi z mojej klasy, w tym moi przyjaciele. Rzuciliśmy sobie tylko "cześć". Z rozmową z nimi wolałam poczekać do przerwy niż potem wychodzić z klasy do dyrektora. Pani od biologii jest strasznie konsekwentna, wolałam nie ryzykować.
Na lekcji mieliśmy o DNA, więc lekcja była dosyć ciekawa i szybko minęła.
- Hej, gdzie byliście przed lekcją? - zapytałam Mady wychodząc z klasy.
- Musiałam zanieść piosenkę, którą napisałam i Tommy poszedł ze mną. - uśmiechnęła się.
- Już napisałaś?
- Mhm, no przecież za 3 dni sobota. - zaśmiała się.
- Ach, no tak. - wymusiłam lekki uśmiech. - A jak po randce? - poruszyłam brwiami, a przyjaciółka uśmiechnęła się pod nosem - Opowiadaj!
- No dobra już. Chaz zabrał mnie do kina na komedię, a potem kupiliśmy sobie żelki i chodziliśmy po mieście. - powiedziała rozmarzona. Madison uwielbia jeść żelki, przeważnie ma ze sobą jakieś i jak nauczyciel nie widzi to nawet je na lekcji. Zawsze mnie to bawi. Takiego uzależnienia jak u niej to jeszcze nie widziałam.
- Ach jak romantycznie, ale czegoś mi tu brakuje.. - udawałam zamyśloną. - A! Całowaliście się?
- ee.. Może. - zarumieniła się.
- No Maaady. - uśmiechnęłam się do niej najlepiej jak potrafię.
- No dobra, całowaliśmy się. - Przyznała się.
- Jak super! - krzyknęłam i rzuciłam się na nią. Chyba mnie trochę poniosło.Parę osób spojrzało się w naszą stronę i skrzywiło.
Akurat był dzwonek na następną lekcję - wf, więc szybko pobiegłyśmy w stronę szatni.
Oczywiście grałyśmy w kosza. Na trybunach zauważyłam Matta, siedział z Cody'im (jego kolega z klasy) i przyglądali się nam jak gramy. Trochę jego widok mnie zdenerwował. Miałam lepszy humor i nagle znów mi się zepsuł. Do końca lekcji nie spojrzałam na niego po raz kolejny.
Wychodziłyśmy z szatni i nagle ktoś pociągnął mnie za rękę.
- Cześć kochanie. - Matt próbował mnie pocałować, jednak ja odchyliłam głowę. - Ej, co jest?
- Nic. - wyrwałam się.
- Przecież widzę.
- Wow, jaki spostrzegawczy jesteś - skrzyżowałam ręce.
- No co jest? - próbował się zbliżyć, ale odsuwałam się.
- Nie odbierałeś ode mnie...
- Przepraszam skarbie. - złapał mnie za ramiona. - Telefon był wyciszony i ...
- Dobrze się bawiłeś. - przerwałam mu, kończąc jego wypowiedź. On westchnął. Chciałam go wyminąć, ale złapał mnie za rękę.
- Bardzo Cię przepraszam. To było nie planowane. Spotkałem Cody'iego i po prostu zaproponował mi żeby pójść... - lekko się uśmiechnął, nie odwzajemniłam.
- Była tam Nicole i...
- Nie, nie zdradziłem Cię. Przecież cię kocham. - przytulił mnie. Mogę mu uwierzyć, zawsze był ze mną szczery. Byłam jeszcze na niego zła, ale wiem, że mi to w końcu przejdzie. Pocałował mnie, ja odwzajemniłam. Gdy się oderwaliśmy zauważyłam, że właśnie przeszedł koło nas Justin. Trochę było to niezręczne. Wolałam nic nie mówić Mattowi, bo może się wściec na niego. Nie chcę sprzeczek.
***
Koniec lekcji. W końcu! Zostały mi tylko zajęcia z tańca.
- Weź wpadnij dzisiaj do mnie na noc.- zaproponowała mi Madison, kiedy stałyśmy przy szafkach, wkładając książki.
- No dobra. - uśmiechnęłam się. - to o 20 będę.
- Ok, do zobaczenia. - pożegnałam się z przyjaciółką i udałam się do sali.
 Piłki do kosza już były, więc tym razem nie musiałam iść. Myślę, że układ nam wychodzi i nikt już nie narzeka , nawet ja. Trochę to nie podobne do mnie.
- Co tam? - podeszła do mnie Destiny, kiedy miałyśmy chwilę przerwy.
- Mam dzisiaj jakiś zmienny nastrój -odpowiedziałam odgarniając włosy do tyłu.
- Znaczy? 
- Znaczy, że raz mam humor, a po chwili go tracę, a potem znów jest okej. - uśmiechnęłam się .
- A coś się stało, że tak jest? - zaśmiała się.
- Tak jakby, ale nie chcę o tym teraz rozmawiać, bo mam dobry humor.
- Dobra, to powiesz mi jak będzie zły. - powiedziała rozbawiona. Ja tylko szturchnęłam ją i pokręciłam do siebie przecząco głową.
Zabraliśmy się dalej za ćwiczenie układu.
Czas zajęć się trochę dłużył, ale nie był to stracony czas. Zrobiliśmy duże postępy. Przynajmniej trochę się odstresowałam i ochłonęłam z moich myśli.
- Podwieźć cię? - zapytał mnie Matt kiedy wychodziliśmy z budynku.
- No pewnie. - uśmiechnęłam się do niego. Weszliśmy do jego auta.
- Jakie plany na dzisiaj? - zapytał kiedy odpalał silnik.
- Wieczorem idę do Mady, a Ty co będziesz robił. ?
- A myślałem, że coś razem porobimy. - mówiąc to, jego ręka wylądowała na moim udzie. - Możesz nie iść?
- Już się umówiłam no... Nie będę jej wystawiać - Miałam jeszcze trochę do niego żal za wczoraj i nie chciałam zmieniać planów.

***
- Czeeeść Alex! - Przywitałam się z braciszkiem Mady, przybijając mu piątkę.
- Siema. - odpowiedział szczerząc się.
- Zaprowadzisz mnie do swojej siostry? - ukucnęłam przy nimi byłam teraz prawie równa z nim.
- Okej. -Chłopiec wziął mnie za rękę i udaliśmy się do pokoju mojej przyjaciółki.
- O, już jesteś. - Mady odwróciła się w moją stronę. Stała przy szafie i coś w niej przewracała.
- Mam chipsy i colę. - postawiłam jedzenie na stoliczku obok łóżka.
- Dobra. A ja zrobiłam pizzę. - wyszczerzyła się. Chyba nie wspominałam, że Madison to świetna kucharka? Gotowanie to jej jedna z pasji. A pizzę robi wyśmienitą!
- Jej! - ucieszyłam się - Właściwie to mam straszną ochotę na pizzę, dawno nie jadłam.
- Bo dawno nie robiłam. - zaśmiała się.
 Poszłyśmy do kuchni, żeby nałożyć sobie jedzenie, które właśnie się przygotowało. Po całym mieszkaniu rozniósł się zapach pizzy. 
- Mmm.. - oblizałam wargi na widok jedzenia, byłam strasznie głodna.
Zabrałyśmy talerze i poszłyśmy z powrotem do jej pokoju, siadając na łóżku.
- Mam Twoje zakupy. - powiedziałam biorąc pizzę do ręki.
- Byłaś u Biebera? - zapytała zdziwiona.
- Tak. Ale nie było go, był w jakimś clubie...
- No tak, Chaz coś mówił, że jego kumple tam idą. A ty skąd wiesz? - zapytała zdziwiona. Kurde, nie przewidziałam tego pytania. Powiedzieć jej? Chyba powinna wiedzieć...
- Ej, bo ja potem jak wychodziłam z jego domu...- Zacięłam się przez chwilę.
- To ? - spojrzała pytająco.
- To go spotkałam... - opuściłam głowę. W sumie to nie wiem dlaczego powiedzenie tego było dla mnie trudne.
- Justina? - przytaknęłam głową.- I co ?
- Był pijany... Mówił, że Matt był w clubie, a ja nie wiedziałam o tym. To dlatego dzisiaj nie rozmawialiśmy za dużo ze sobą.
- O kurde, od kiedy Ty z nim rozmawiasz? - zaśmiała się.
- Chyba od wczoraj.  - też się zaśmiałam. - Rozmawiałam jeszcze z nim normalnie w szkole. -  Podkreśliłam "normalnie" . Dziewczynę to chyba zatkało, bo udawała, że się krztusi.
- Poważnie ? O czym ?
- Pompował mi piłkę.. - Madison wybuchła przy tym śmiechem. Nie mam pojęcia co było w tym śmiesznego. Zaczęłam się też śmiać, ale z niej, bo wyleciało jej jedzenie z buzi i była na twarzy brudna od ketchupu.
- Sorry. - Powiedziała, kiedy jej przeszło. - Źle sobie to wyobraziłam.
- Nie chcę wiedzieć nawet jak.
Opowiedziałam Mady jeszcze o tym co wydarzyło się u niego na podwórku. Dziewczyna po prostu straciła chwilowo głos, zdziwiło ją to i to na maxa.
- Tylko proszę nie mów tego Chazowi... - poprosiłam ją, składając ręce jak do modlitwy. Mieli ze sobą dobry kontakt, a chłopak przyjaźnił się z Justinem. Wolałabym, żeby to do nikogo nie dotarło, tym bardziej do Matta, a wątpię żeby Bieber chwalił się takim czymś...
Przyjaciółka nadal nic nie mówiła.
- Oo-kej. - wydusiła z siebie. - Właśnie do mnie dotarło, że on chciał Cię.. - powiedziała otrząsając się.
- Też się zdziwiłam.
- Jess, bo ja... znaczy Chaz, mówił.... - dziewczyna jąkała się i wahała cokolwiek powiedzieć.

_______________________________________________________________________
 I jest rozdział ! Udało mi się go dodać jeszcze przed rozpoczęciem szkoły! :D 
Bardzo się stresuję, bo idę teraz do I Technikum... Mam nadzieję, że nie będzie tak źle tam...
Postaram się dodać następny w tym tygodniu, ale nie obiecuję. :)
 A co do rozdziału ...
Nie wiem nawet czy jest dobry... Pisałam go dość długo. Miałam inną wersję, ale mi nie pasowała i zmieniłam dużo. 
 No to się porobiło. Justin nieźle pomieszał Jessice i trochę zaszalał. :D
Teraz ich kontakty mogą się tylko pogorszyć albo i.. polepszyć? Tylko Justin musiałby się nieźle postarać żeby tak było. 
Mam nadzieję, że Wam się podoba. :) i zapraszam na następny oczywiście. :)
No i na koniec chciałam życzyć Wam powodzenia w nowym roku szkolnym <3 :*



7 komentarzy:

  1. Świetny ten rozdział! Już lubię to opowiadanie <33 czekam na następny;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie rozdział jest świetny na serio ;D Czekam na następny :D I powodzenia w nowej szkole :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziesz jeszcze kontynuować opowiadanie bo ono jest świetne???

      Usuń
  3. Moja trema podskoczyła. Na ciele pojawiła się gęsia skórka. Nagle usłyszałam głos. Głęboki. Spojrzałam na scenę. Na ogromnym telebimie widniała twarz, ciemnoskórego mężczyzny, który prowadził monolog. Słuchałam go uważnie i z zapartym tchem patrzyłam na to wszystko. Wszystko tak świetnie wyglądało. Gdy powiedział słowo: ‘believe’ przeszedł mnie dreszcz. Na telebimie ukazał się tunel. Widownia widziała go z perspektywy pędzącego pociągu. Nagle wszystkie światła zgasły. Nie wiedziałam co się dzieje.
    - Za chwilę wychodzimy. – powiedział Luke i stanął stopień wyżej. Stałam zapatrzona na scenę. Nagle nie wiadomo skąd ukazała się sylwetka chłopaka, łudząco przypominająca chłopaka ze snu. Ale jakim cudem? Nagle pokazały się skrzydła, a chłopak uniósł się w powietrzu. Wszystko wyglądało jak w moim śnie. „Sny w nowym miejscu się spełniają.”- przypomniały mi się słowa Luka. Po chwili zorientowałam się, że to tylko zrzut, który miał rozbudzić w fanach jeszcze większe emocje. Słyszałam krzyki. Zaczęłam dygotać, jednak nie było mi zimno.
    - Na scenę. – powiedział Luke i zaczął powoli wchodzić. Stałam jak wmurowana.
    - Uwierz w siebie i Justina. – powiedziała Sill, lekko popychając mnie na scenę.
    - Justin? On tu jest. – zapytałam cicho, gdy ustawiłyśmy się w swoich miejscach.
    - Spójrz w górę. – powiedziała.
    Nagle usłyszałam cichą muzykę, jakby chór aniołów zstępował z nieba. Wrzaski fanek były obłędne. Spojrzałam na kilka zapłakanych twarzy i podążyłam wzrokiem w tym samym kierunku. Czułam, że przez chwilę nie oddychałam. Nad sobą ujrzałam anioła. Ogromne metalowe skrzydła idealnie komponowały się z białym garniturem i ciemnymi okularami artysty. Zaraz. Przyjrzałam się dokładniej. Przecież to… Nie.. To nie może być prawda. Nie słyszałam już nawet krzyków fanek. Widziałam jedynie Justina, który spływał z góry niczym ogromny anioł. Nie drgnęłam nawet kiedy rozległ się huk, oświadczający, że Justin stanął na ziemi. Luke z innym zajęli się szybkim odpięciem pasów. I zaczęło się show. Rzeczywiście. Justin nie był sobą.

    ZAPRASZAM DO SIEBIE dancing-with-an-angel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super, tak ja opowiadanie czekam nn :) <3 Pisz szybko :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział superrr :) Będziesz dalej pisać ? :* Mam nadzieje, że tak :P

    OdpowiedzUsuń