niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 1

 - To co bierzemy?- zapytałam Mady, otwierając drzwi od kawiarni, która należy do mojej mamy. Prowadzenie tego miejsca, jest jej pasają. Za tym też poszła moja siostra Alyson i świetnie sobie radzą.
- Kokosowego shake'a? - zaśmiała się.
- Serio? Zamawiamy go przez ostatni tydzień. - zrobiłam na nią minę w stylu " dobrze się czujesz?", ale po chwili też się zaśmiałam. Wpadamy tu zazwyczaj w drodze ze szkoły. - hmmm... może... - spojrzałam na menu, ale nie potrafiłam nic wybrać.

- Bierzemy deser lodowy. - powiedziała stanowczo Madison, a ja odwróciłam się w jej stronę.
- No dobra, w sumie mam ochotę na lody. - zgodziłam się.
Podeszła do nas Aly i zamówiłyśmy desery. Usiadłyśmy na wysokich krzesłach przy ladzie i czekałyśmy na zamówienie.
- Kiedy wpada Jake?- zapytałam siostrę, kiedy stawiała przed nami salaterki z lodami. - Dawno go nie było, stęskniłam się. - powiedziałam , ruszając śmiesznie brwiami.
- Ty już sobie za dużo nie wyobrażaj. - rzuciła mi wrogie spojrzenie, ale po chwili się uśmiechnęła.- Ma przyjechać w przyszłym tygodniu dopiero..Ma trochę spraw do załatwienia. - powiedziała, jakby ją to martwiło. Aly i Jake są ze sobą dobre 3 lata. Cholernie do siebie pasują, tak dogadującej się pary jeszcze nie spotkałam, są po prostu dla siebie stworzeni. Już traktuję Jake'a jak członka naszej rodziny, czasami u nas przebywa kilka dni, bo mieszka trochę daleko od Nowego Jorku, ale ważne że się często spotykają, tylko teraz coś długo go nie ma.
- To fajnie. - uśmiechnęłam się.- już myślałam, że coś się między Wami popsuło..
- Jest dobrze, codziennie dzwoni..
- Dzięki Aly, było dobre.- Odezwała się Mady, odsuwając pustą miskę. Siostra zaśmiała się i zabrała naczynia.
- To my się zbieramy. - wstałyśmy z krzesła.
- Na razie.- rzuciła Alyson. Udając się do wyjścia, wzięłam sobie garść cukierek z koszyka, który stał na ladzie. Od kiedy pamiętam "kradłam je sobie".
Szłyśmy w stronę mojego domu, który znajduje się niedaleko kawiarni, a kawałek dalej mieszka Mady. Daleko do siebie nie mamy.
- Wchodzisz? - zapytałam przyjaciółkę kiedy byłyśmy pod moją bramą.
- Nie tym razem. Muszę dziś odebrać Alex'a z przedszkola, bo mama wyjechała.- dała mi buziaka w policzek i się z nią pożegnałam. Alex to jej brat, jest taki słodki i fajny. Jest z drugiego małżeństwa jej mamy, bo rozwiodła się z jej tatą.. Wyjechał do innego stanu i nie kontaktuje się z nimi. Pamiętam jak było jej ciężko na początku, bardzo za nim tęskniła, ale potem zrozumiała jak je potraktował, a z nowym mężem jej mamy się dobrze dogaduje. Co jak co, ale chciałabym mieć takiego braciszka, jak ona. Zawsze marzyłam o młodszym rodzeństwie...
- Mamo, wróciłam! - krzyknęłam, zdejmując buty. Mama zawsze o tej porze jest w domu i gotuje obiad, a kawiarnią zajmuje się Alyson. Odpowiedziała mi cisza, udałam się w stronę kuchni, skąd poczułam zapachy i usłyszałam rozmowę. Zastałam w niej mamę i ... panią Pattie. - Dzień dobry. - przywitałam się z kobietą.
- Witaj Mady. - uśmiechnęła się. Pani Pattie jest mamą Justina Biebera, czasami do nas przychodzi. Można powiedzieć , że są dobrymi koleżankami z moją. Jest sympatyczną kobietą, a jej syn jest jej kompletnym przeciwieństwem. Nie rozumiem tego. Nie przepadam za nim, bo jest jednym z tych typków, wożących się po szkole. Nie powiem, że nie jest przystojny, bo byłoby to kłamstwo, ale nie interesuje mnie, poza tym mam Matta. Kiedyś przychodził do nas i bawił się z Kevinem, a mi dokuczał. Teraz z nim nie rozmawiamy, bo ma swój własny świat, a my swój. Tak jest dobrze, chociaż czasami dojdzie do jakiejś niemiłej wymiany słów. Drużyna koszykarzy oczywiście jest najlepsza, bo mają więcej osiągnięć, no i co z tego? Ja traktuję wszystkich równo i nie obchodzą mnie jego osiągnięcia.
- Smacznego- mama postawiła przede mną talerz zupy pomidorowej po czym opuściła kuchnię z dwiema filiżankami herbaty, udając się razem z gościem do salonu. Od razu zabrałam się za jedzenie.
Udałam się na górę do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi i rzuciłam torbę w kąt. Skierowałam się w stronę łóżka, opadając na nie. Zazwyczaj tak robię, nawet czasami zdarzy mi się zasnąć, jak jestem zmęczona. po 15 minutach moje wylegiwanie się przerwała głośna muzyka. - ja pierdole- przeklnęłam do siebie. Wstałam niechętnie z łóżka i wparowałam do pokoju Kevina.
- Wyłącz to! - krzyknęłam, żeby mnie usłyszał.
- Spokojnie.- ściszył trochę.- Może być?
- Nie. - podeszłam do sprzętu i wyłączyłam je. - Teraz może być. - wyszłam z jego pokoju. Wiedziałam że nie włączy, nie lubi się ze mną kłócić, więc mi ustępuje. Poczułam jak zasycha mi w gardle, zeszłam na dół po szklankę wody.
 -O, Madison. - zwróciła się do mnie pani Pattie kiedy przechodziłam przez salon.
- Słucham/? - zatrzymałam się.
- Jest pewna sprawa... rozmawiałam już o tym z twoją mamą..
- Hmm ?
- W sobotę, pewnie już słyszałaś, jest ważny mecz. Nasi chłopacy grają, żeby się dostać do Mistrzostw Stanowych. I chcemy przygotować im przyjęcie-niespodziankę w waszej kawiarni. Zaraz po meczu, tam pojadą. Mają rocznicę założenia drużyny i takie tam, może jeszcze uda im się wygrać ten mecz. I chciałabym żebyś nam pomogła w organizacji, słyszałam, że jesteś dobra w takich rzeczach, no i oczywiście, żebyś też tam z nami była. co ty na to ? - uśmiechnęła się na końcu. Co proszę?! Jeszcze tego mi brakowało... Ja mam im zorganizować imprezę, no chyba nie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie, nie pomogę, bo ich nie lubię? Trochę nie miło..
-Nie ma sprawy- nie wiem w co się pakuję, ale mam nadzieję że się to źle nie skończy..
- To fajnie, jeszcze się zgadamy, co i jak.
Poszłam do kuchni napić się. Teraz będzie mnie to dręczyć, może jeszcze zrezygnuję, powiem, że mam plany? Sama nie wiem.. Co mi szkodzi.. ale sam fakt, że to dla nich..
Od razu zadzwoniłam do Mady i jej powiedziałam.
- O ! Mogę Ci pomóc? - słyszałam w jej głosie radość/
- Dziewczyno! Ja tu się martwię i mam wyrzuty, że się zgodziłam, a ty jeszcze chcesz się dołączyć. - skarciłam ją.
- No ja wiem.. ale Chaz.. - powiedziała smutniej.. Od dawna jej się podoba i czasami rozmawiają. Wydaje się ok, ale nie znam go za bardzo. Gra w kosza i tam będzie...
- No dobra.. -  wiedziałam że jej na nim zależy, a pomoc się przyda.

 (`*•.¸(`*•.¸«♥» ¸.•*)¸.•*´)

Wstałam jak zawsze do szkoły. Odbyłam poranną toaletę i zjadłam śniadanie. Dzisiaj musimy jechać autobusem, bo mamy samochód jest od wczoraj w warsztacie, a tata wcześniej rano pojechał do pracy. No nic.. Poszliśmy z Kevinem na najbliższy przystanek i czekaliśmy, aż nadjedzie pojazd, w tym czasie dołączyła tez do nas Madison.
- Ej, Jess. Dowiedziałam się jeszcze wczoraj, że my mamy występować przed ich meczem. - powiedziała Mady, kiedy siedziałyśmy już w autobusie.
- Co? I nic nie powiedziałaś? - zdziwiłam się i spojrzałam się na nią lekko zła. . Mady gra w zespole "The Young Band".
- Sorry, było już późno. Dostałam telefon od Toma . Też nas to zaskoczyło. A powiem Ci coś lepszego! Ja mam napisać piosenkę o nich, z tej okazji. - skrzywiła się, pokazując że jej się to nie podoba.
- W co oni cię wpakowali? - spojrzałam na nią współczująco. Teksty pisała świetne, ale to już bez przesady...-  Już wiem ! Napisz, że są słabi i że nie potrafią grać. Bądź szczera. - Szturchnęłam jej łokieć, podsuwając jej pomysł i uśmiechnęłam się dumnie.
- Ej, dobry, pomysł. - zaśmiała się, a za chwilę i ja się dołączyłam.
- Yhym.. - nagle ktoś się wtrącił, odwróciłam się a za nami siedział...




___________________________________________________________________________
No to jest pierwszy rozdział :D jest taki sobie i nie za długi...  muszę się wkręcić.. Niedługo wstawię drugi, mam już napisany, więc spokojnie. :) 



4 komentarze:

  1. No to ciekawie się zapowiada. Proszę daj szybko następny rozdział. PLOSEEE :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No powiem, że to opowiadanie jest po prostu boskie. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Wraz z moją przyjaciółką Kasią uwielbiamy twoje opowiadanie i nie możemy się doczekać co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. omomom, czadowe! idę czytać kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. 25 yr old Staff Accountant III Perry Breeze, hailing from Revelstoke enjoys watching movies like "Low Down Dirty Shame, A" and Whittling. Took a trip to Abbey Church of Saint-Savin sur Gartempe and drives a F150. moj ostatni wpis na blogu

    OdpowiedzUsuń